Jacendo

 
joined: 2019-03-29
...
Points104more
Next level: 
Points needed: 96
Last game
Mahjong

Mahjong

Mahjong
4 years 35 days ago

Tequila z limonką

Zajrzałem do lodówki, no tak… Zapomniałem. 

- Wypiłaś ostatniego Heinekena? – pytanie raczej retoryczne z mojej strony, bo półka była pusta. Opcja piwo plus mecz musiała, jak widać, poczekać.

- Tak, ale to było w zeszłym tygodniu. I tak musimy coś kupić, przecież nie pójdziemy z pustymi rękami.

- No dobrze, a co to za znajomi?  - zgodziłem się niechętnie, bo tak naprawdę wolałem spędzić ten wieczór w domu. 

- Poznałam go na planie, pamiętasz, mówiłam ci przecież…. Wtedy, kiedy dorabiałam jako statystka w tym filmie kostiumowym. Bardzo fajny człowiek, obiecał, że pomoże mi znaleźć coś lepszego…  – wyraźnie się ożywiła - Musimy jeszcze przejechać  przez sklep.

- Idę wziąć prysznic. Na którą nas zaprosili? – zapytałem idąc do łazienki.

- Powiedział, żebyśmy dali znać tak godzinkę wcześniej, żeby potwierdzić – mówiła podekscytowana –Powiedział, że możemy… -  dalej już nie słyszałem, szum prysznica zagłuszył to, co mówiła.  Zamknąłem oczy , a po zesztywniałych mięśniach rozeszła się fala przyjemnego ciepła. Mógłbym tak spędzić wieczór, ale niestety plany były zupełnie inne.  Natłok myśli zagłuszał przyjemne odczucia. Spotykaliśmy się dopiero od pół roku, a już zdążyła przewrócić moje życie do góry nogami. Przyznaję, na początku było to nawet mile, przyjemnie łechtało moją próżność. Ale teraz przytłaczały mnie uczucia, z którymi nie bardzo umiałem sobie poradzić.  Drobnymi, zgrabnymi ruchami wchodziła w moje życie, w którym z każdym dniem, było coraz mniej mnie.  Coraz bardziej męczyło mnie to wszechogarniające „my”  i jej oczekiwanie, że wszystko będziemy robili razem.  Miałem ochotę po prostu odpocząć w samotności, ale… to jeszcze nie tym razem. Zakręciłem wodę.

Drzwi otworzyły się.

- Już skończyłeś? – zajrzała do łazienki - Wyprasowałam ci tą niebieską koszulę w gwiazdki, dobrze w niej wyglądasz.

Przed wyjściem zrobiła mi jeszcze zdjęcie.

- Wysyłam ci. Zmień fotkę w profilowym, bo na tym ostatnim wyglądasz jak jaskiniowiec.

„No i wszystko jasne” -  pomyślałem - „Czy to dlatego pół roku temu dałaś mi pod nim lajka?”

---

- To ten duży dom po lewej, ładne ogrodzenie, prawda?  - mówiła podekscytowana – poczekaj, zadzwonię, mówił, żebyśmy wjechali na podjazd, bo tu nie wolno parkować.

Brama zaczęła powoli odsuwać się. Nie tylko ogrodzenie było ładne…  Ruszyłem powoli i zaparkowałem z boku. Drzwi domu otworzyły się, a w naszą stronę wybiegł dorodny, czekoladowy labrador, merdając radośnie ogonem.  Za nim wyskoczył lekko siwiejący mężczyzna w średnim wieku i złapał go za obrożę.

- Wchodźcie, wchodźcie, on nie gryzie – zapewniał energicznie właściciel – po prostu chciał się przywitać.

Karolina podeszła do mężczyzny i przytuliła go na powitanie.  Nachyliła się nad psem i pogłaskała go, za co została obdarzona radosnym liźnięciem po twarzy.

- Amber, uspokój się wariacie – mężczyzna przytrzymał psa, przepuszczając nas.

- Jestem Jacek - Wyciągnąłem rękę na powitanie. 

- Zbyszek – powiedział, nie odwracając się i popychając mnie lekko w kierunku drzwi – ale nie w progu, to podobno przynosi pecha.

- Wchodźcie do środka i nie zdejmujcie butów – za progiem stała zgrabna blondynka w średnim wieku .

– Agata - powitała mnie mocnym, jak na kobietę, uściskiem dłoni, czym od razu wzbudziła moją sympatię - uśmiechnęła się, a w jej intensywnie niebieskich oczach  pojawiły się wesołe iskry – Cieszę się, że wreszcie mogę was poznać.

- Jeśli  można…  piwo do lodówki – podałem jej torbę – I rogaliki… nie do lodówki – powiedziałem podając pudełko. Zaśmiała się lekko.

- Rozgośćcie się – wskazała dłonią na prawo, zapraszając do salonu. Dopiero teraz rozejrzałem się po mieszkaniu, urządzonym gustownie, choć z lekkim przepychem, który świadczył nie tyle o dobrym guście właścicieli, co o poczynionych na urządzenie wydatkach.

Poczułem się trochę nieswojo, zapadając się w ogromnej, wysadzanej kryształami kanapie, rodem z angielskiego klubu dla dżentelmenów.

- Napijecie się czegoś? – zapytał Zbyszek otwierając barek – Jacek, mam coś specjalnego -Wyciągnął dwie szklanki – Osiemnastolatka  - mrugnął do mnie – to co każdy prawdziwy mężczyzna lubi najbardziej – zachichotał, zadowolony z tego, że tak mu się udał dowcip.

Agata przewróciła oczami i popatrzyła na niego z dezaprobatą.

– To ja dla nas przygotuję drinki – zwróciła się do Karoliny – Mojito?

- Lepiej nie mogłaś trafić! – skinęła głową – uwielbiam tequilę z nutką limonki i mięty. Kojarzy mi się z dniem,  w którym poznałam Jacka. zamówiliśmy dokładnie to samo przy barze i dzięki temu się poznaliśmy.  

Też pamiętałem ten wieczór – wypatrzyłem ją na parkiecie, a kiedy podeszła do baru, zamówiłem to samo, żeby zagaić rozmowę.

Zbyszek zaczął opowiadać o pracy, która może nie była jego pasją, ale przynosiła mu na pewno wymierne korzyści.  Jestem raczej słuchaczem, niż gawędziarzem,  więc pasowało mi to, że nie muszę o sobie zbyt wiele opowiadać. Miałem wrażenie, że koniecznie próbuje mi zaimponować, ale nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie, raczej bawiło. Zdążył już wysączyć dugą szklaneczkę, podczas gdy ja ciągle męczyłem pierwszą. Nie jestem miłośnikiem mocnych trunków. Widocznie nie jestem prawdziwym mężczyzną, pomyślałam z lekkim przekąsem o tym co  niedawno stwierdził mój rozmówca. „Osiemnastolatka” była dla mnie prawdziwa torturą, po chwili namysłu sięgnąłem po butelkę coli i dolałem do złocistego trunku, mając nadzieję, że nikt nie zauważy...

 Cóż… Gdyby wzrok mógł zabijać, byłbym już trupem.  Nagle zapadła krępująca cisza. Karolina popatrzyła na mnie z dezaprobatą, a ja nie bardzo wiedziałem, gdzie mógłbym się schować.

Ciszę przerwało parsknięcie Agaty. Nie mogła opanować śmiechu.

- Jacuś, może i dla ciebie zrobię Mojito? – zapytała ciągle rozbawiona i nie czekając na odpowiedź poszła do kuchni, a ja nie bardzo wiedząc co mam ze sobą zrobić, poszedłem za nią.

- Chyba, że wolisz tequlę z solą? – nalała kieliszek.

- A wiesz? Może to dziwne, ale nigdy nie piłem, chętnie spróbuję – odpowiedziałem.

-Poczekaj – wzięła moją dłoń i u jej nasady nasypała odrobinę soli – najpierw sól… obliż… teraz możesz – uśmiechnęła się, a kiedy przełknąłem wcisnęła mi w usta cząstkę limonki. Kiedy to robiła, mimochodem zwróciłem uwagę na jej smukłe, zgrabne dłonie. Ne lubię mocnych alkoholi, ale muszę przyznać, że nawet mi smakowało.   

- Teraz ja - ponownie śmiejąc się, ujęła moją dłoń i zlizała sól. Zrobiła to zupełnie niewinnie, z figlarnym uśmieszkiem małej dziewczynki, a ja poczułem prąd, który zaczął wędrować wzdłuż mojego kręgosłupa aż po sam kark.  Nie wiem, czy w tamtej chwili to alkohol zdążył już  uderzyć mi do głowy, czy działo się ze mną coś dziwnego.   Nie zastanawiając się nad tym co robię, delikatnie pocałowałem ją. To był krótki pocałunek o smaku tequili, który bezwiednie oddała.

- Tequila… - powiedziałem pierwszą i chyba najgłupszą rzecz, jaka przyszła mi do głowy.

- Tequila… - powtórzyła i uśmiechając się,  odgarnęła włosy z czoła.

Zaśmiałem się nerwowo, bo nagle dotarło do mnie co zrobiłem. Przecież to nie ja! Zawsze miałem zasady, a już na pewno nie uwodziłem cudzych żon.

Przez to wszystko  zupełnie zapomniałem, że zostawiłem Karolinę samą,  w towarzystwie męża Agaty. Jak się okazało, martwiłem się zupełnie niepotrzebnie, bo nawet nie zauważyli naszego powrotu, zagadani w najlepsze.  Zbyszek perorował, zachwycony okazywaną mu uwagą , a Karolina wpatrywała się w niego z uwielbieniem, kompletnie nie zwracając na mnie uwagi. Powinienem być zły albo, co gorsza, zazdrosny, a zamiast tego poczułem ulgę.

Nie mając innej możliwości, usiadłem obok Agaty. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy, chyba tego wieczora, głównie ona mówiła, a ja słuchałem. Albo raczej przyglądałem się jej, obserwując jak uroczo zagryza wargę, kiedy się nad czymś zastanawia, albo unosi lewą brew, kiedy doszukuje się głębszego sensu w moich  krótkich i niekoniecznie sensownych odpowiedziach.

Wieczór dobiegł ku końcowi,  nasi gospodarze poszli na górę, a nam przydzielili pokój gościnny.  Było późno,  Karolina leżała z głową na moim ramieniu, w ciszy słyszałem tylko jej spokojny oddech. Leżałem wpatrzony w ciemność, a sen ja na złość nie nadchodził. Miałem wrażenie, że wciąż czuję na ustach kwaśno-słony smak tej krótkiej chwili.  Poczułem rosnące podniecenie, którego powodem nie była bynajmniej wtulona we mnie dziewczyna. Nie! Skarciłem się bezgłośnie, doskonale wiedząc, że muszę stłumić w sobie te uczucia. Przygarnąłem Karolinę mocniej do siebie. Otworzyła oczy, nie do końca obudzona.

- Nie możesz spać? – popatrzyła na mnie i pocałowała, tym, jak zawsze bezpiecznym i dobrze znajomym pocałunkiem. Jej ręce zaczęły błądzić po moim ciele i szybko dotarły do przyczyn bezsenności.  Rozebrałem ją i przywarłem do niej, próbując wyrzucić z głowy wszystkie kłębiące się myśli. Choć próbowałem panować nad sobą, kochaliśmy się szybko,  namiętnie, raz za razem, tak, jak zwykliśmy to robić na początku znajomości. Widziałem lekkie zdziwienie na jej twarzy, ale chyba jej się podobało. Świtało już, kiedy zasnęliśmy wyczerpani.

Cdn.