
nicola555
Mój przyjacielu
Mój przyjacielu ,wiem że serce Twe płacze...
Wczorajszy dzień smutny i wielce odpowiedzialny...
Jest czas radości i czas łez wiem...
Siedemnaście lat temu był czas wielkiej radości,śmiechu i miłości.
Był czas takiego dziecięcego zafascynowania...
Wierności i oddania,ale i odpowiedzialności...tak to było!
Siedemnaście lat to szmat czasu i wczoraj wszystko się skończyło...
Wiem jak wrednie i niemiło,wiem bo sama to przeżywałam...
Wiem po kątach siedziałam i płakałam...trudno wymazac zapomniec
Nie tak sie nie da,pamięc obraz wyryła i na zawsze on zostanie...
Na nic zbędne gdybanie ...Kiciuś kochany i mimo że sie tak do niego nie przywiązałam...
Wczorajszy dzień przepłakałam,serce się krajało jak mnie informowałeś...
I jak jedno to słowo napisałeś...JUZ PO...
I wyobraziłałm sobie Ciebie,choc powiadają ze meni nie płaczę...
Ale ja wiedziałam jak bym tam była i widziała!
Wiesz zę te łzy świadczą o Twojej dobroci i wielkiej miłości...tu nie ma żadnej zawiłości
Była to miłośc wielce oddanai na zawsze zapamiętana!
Trudny teraz czas dla Ciebie,już Kiciuś nie będzie witał Ciebie!
Nie będzie się ocierał i prosił o frykasy,nie będzie Cie użerał i sie boczył
Nie będzie dumnie po kuchni kroczył...cisza...ciszazdaje sie nie dowytrzymania
Wiele czasu upłynie nim normalnosc nastanie...nim zatrze się obraz snuJego w łóżku obok Ciebie
Tęsknota a z nia trudna sztuka wygrac...ona ma mocne szpony i trzyma mocno
Nie raz zdaje się nie damy rady,mimo że sami sobie tłumaczymy..tak trzeba było
Że to co mogliśmy to zrobiliśmy...ALE...
Prawda zawsze mamy wątpliwości,pytania i zawiłości i sami siebie uspakajamy
I pytamy...czy dobrze Mu prze te lata było i historie z życia sobie przypominamy
I przez łzy sie uśmiechamy...i choc dobrze wiemy że to co mogliśmy zrobic zrobilismy
Ale i tak łzy nowe płyna...i dziś pochowasz Kiciusia...pogłaskaj Go raz ostatni odemnie
Smutno i żle to się bez słów wie!
Życzę Ci Piotrusiu jednego by pamięc ulotną nie była i zapamiętała ten dzień
Do domu Twego nowego gościa wprowadzenie,jak i ten dzień pożegnania
Wielkim Przyjacielem był i nic to że zwierzaczkiem był małym,ale tyle radości,uśmiechu i miłości
Śpij spokojnie Kiciusiu,biegaj po łąkach niebieskich,bo i takie dla zwierzaczków są u Pana naszego
Bo Pan kocha wszystko co stworzył,więc i dla Ciebie Kiciusiu zwierzece niebo otworzył!
Juz nie wiem
Odejdz w cień i tam pozostań
Odejdz i nie mów już nic
Cisza,codziennośc...ja nie chcę
Nie wracaj...wspomnień czerń i burza
Zapomniec i życ
Zapomniec i byc
Tak dawno to było,myślałam czas czarodziej
Na ścieżkach dnia codzienności zabrał ból
Zabrał wspomnienia...nie chciałam by wracało
Dzisiaj coś w myślach przeleciało...wyjrzałam...byłeś
Jak mnie tu znalazłeś,jak trafiłeś?
Nie opowiadałam,adresu nie zostawiałam!
Po co to zrobiłeś?
Jest czas radości i czas zapomnienia...
Jest miłośc i jest też cierpienie!
Ja cierpienia nie znoszę...
Na bezludnych wyspach ludzkiego istnienia
Wpisanych jest wiele zdarzeń bez nazw i treści
Myśli ulotnych wiatrem gnanych zatrzymac nie chciałam
Nic nie mówiłam i nic nie pisałam...
Ciszą nocy bezsennej nie raz płakałam...
Choc dzień nic pokazywac sie nie zdawał...
Przeszłam ponad cierpienia cieniem...
Przeszłam i uśpiłam wspomnienia!
Więc odejdz w cień odejdz i nie wracaj!
Bo to co było wrócic nie może...
Inna data i inne zadanie...inny czas i inna ja sama!
Nie umię wracac do dni co dat nie maja...
Do takich co niby są lecz szybko przemijają!
W ciszy
Szukam Ciebie w ciszy,cisza nie przeszkadza
Zaglądam w szuflady...znajduję listy czerwoną wstążką przepasane
Pachnące ,nawet suche kwiaty są w nich schowane
To lato pamiętne...spacery,ciepły piasek pod stopami
I słonko i szum fal pieszczący ciał naszych splątanie
Szukam Ciebie w ciszy...
Znajduję szalik w komodzie na dnie
Ma takie śmieszne wzory....
Pamiętam dałam go kiedy zimny wiatr na dworze buzie nam różowił
I śnieg bielił się w koło a my wracaliśmy roześmiani
Nic przecież złego nie zapowiadało
A potem TO sie stało....
Wołałam...echo odpowiadało
Głos w gadle uwiązł w ostatnim słowa wołaniu
Ironiczne echo mi odpowiadało
A ja stałam bojąc sie ruszyc...
By nie zamazac obrazu co jeszcze przed oczami miałam
Dziś znowu wróciłam...poszukac Ciebie...w ciszy
Nie znalazłam,bo już nie chciałam...
Czas leczy rany...
Wiem wtedy słowa fałszywe były...
Jak brzytwą raniły...
Wtedy nie wiedziałam...
Wtedy wierzyc chciałam....
Miłosc.
Moja miłośc drąży skałę...
Lecz gdzie byłeś jak kochac chciałam?
Przeszłeś gdzieś stopą cichą
Jak Temida w oczy nie spojrzałeś...płakałam
Dziś chcesz bym zatańczyła na linie
Budzisz serce z uśpienia
Okrutna miłośc...kpi?
Jak we mgle niby gubi się
Skazując na czekanie
Miłośc daje wszystko
I wszystko zabiera
Ale ja przeczekam tą mgłę!
Zamknij oczy swe
Poszukaj mnie...ja jestem
Nic nie mów ja słyszę
Serc naszych tajemnico
Pragnieniem wyspy odkrycia
Przydz do mnie
Nie zwlekaj...bo moja miłośc
Na sztalugach marzeń...
Maluje Twoje ciało.......
Kobiecośc
Wiersz to kobieta...to jej łono
Otwarte na słowa,na gesty,na dotyk
Rymami otacza od początku do końca
On z kobiety poczęty...dłońmi oplątany
Toksyn czaszek zatrutych ogrodów
Miłośc jej ofiar oczekuje
Wiersz od kobiety pochodzi
I ofiar oczekuje...słowo za słowem
Jak ran odkryte obszary...bandazy spowite
Kropki nad zdaniami...jak nekrolog nad wierszem napisany
Kobieto to wiersz spowił twe serce i dłonie
Co pisac to chciały...twe dłonie to w ucvzucia ubrały
A dziś bez polotu w bezruchu zostały
Szczęście zasnęło z innymi
Nie dzieli już chłodu mojego posłania....
dusza
Dusza patrzy dusza zobaczyła
Miedzy snem a jażnią
Przyjdz przytul pocałuj
Pragnę Twoich dłoni
Choc boję się bliskości
Lecz bardziej samotności
Boję się stracic Ciebie
Lecz wiem że najpierw stracę siebie
Pokaż mi że warto dążyc do celu
Bo kiedy znajdę siew tłumie
Niech choc jedna osoba
Poda dłoń i wtedy uwierzę że warto
Spełniac marzenia
I kiedy upadnę ktoś zatrzyma się
By pomóc podnieśc się
I będę chciała wierzyc...
Więc kiedy spotkam taką osobę
Nie pozwolę jej odejśc nigdy!
Nocne zadania
Nocą kiedy sen gdzieś skręcił po drodze
Ja w podróż wyruszam...do Ciebie
Juz nie raz ją odbyłam,droga prosta
Nie boję się cieni i ciemności
Wyruszam z punktu A,lecz nie wiem w jakim punkcie Ty sie znajdujesz
Nie wiem...zbyt szybko się przemieszczasz
Nadążyc nie mogę
Lecz wy dobre wiatry nieście mnie
Przez przełęcze zapomnienia
Przez zatrute cykutą mysli
Przez ocean pustki i milczenia
Do miłości...do bycia razem...do jedności......
Ja jestem
Są w życiu takie dni,że pięknem się podpisuja
Trwają i zdaje się nam że nigdy końca nie mają
Lecz bywa tak że otwierasz oczy i inna rzeczywistośc otacza
I pytasz sam siebie...czy to był sen?
Coś się obok Ciebie dzieje...jesteś,lecz ból wyklucza
Poprawne myslenie,i ten ból zostaje...na zawsze
I mija czas a ból ciągle ten sam... nie znika
Bo są noce ciemniejsze niż czerń
Bo są łzy rzewniejsze niż ..sens bycia
Czas co nigdy stanąc nie moze..staje
Rozległe widoki wracaja
Obrazy jak w kadrze się przesuwają
Siedzę po cichu,ciemno w koło
Nie chce mi się zapalac światła
I tak widzę...specyficznym światłem obraz podbarwiony
Choc nikt go nie maluje...on jest
I w pamięc się wpisuje
Kto nie podejmuje wyzwań...
Nie pozna smaku szampana...
Lubisz jego cierpki smak i bąbelki...
Co na powierzchni się rozlewaja?
Lubisz czystośc i chłód co się na języku rozpływają?
Powiedz lubisz...bo skoro nie...
To nie podejmuj tego na co Cię skazuje.
Ze mną możesz się zatracic i obudzic rano.
Je to obietnica spędzenia właściwego czasu.
Wiedz że zatęsknisz nawet kiedy będę obok.
I zapłaczesz kiedy trzeba będzie się rozstac.
Czy wiesz że mozesz byc tym dla którego nie zawacham sie umrzec?
Jak i życ na maxa!
Jak kamień.
A jednak powinnam posłuchac Twojej rady.
Masz już pewne doświadczenie...podpowiadałes...
A ja nie słuchałam,albo słuchac nie chciałam...
A Ty swoją mądrośc mi przekazywałeś...
A ja?...Byc może jak w tej bajce o kamieniu...
Co leżał przez wieki i pragnął by go pokochano...
On tylko chciał należec do kogoś...
Kto jest dobry i wierny...
Ale go jak by nie widziano....omijano.
Bo kamień był szary i bury...
I czas mijał ulotny...zmieniały się pory i lata....
Aż kiedyś porankiem to się stało...
Rosa błyszczała i tęcza sie zatrzymała...
I kamień pomalowała I przestał byc kamień ten szary ...
Nabrał wiary...tak sie stało...
Szedł chłopiec przez pola i łąki...
I kamień zobaczył i stanął...
I tak się zaczęło...serce zadrżało...
Ale on nie wiedział że to nie był Ten...
O którym dziewczyna marzyła...
Nie ten o którym śniła...
I trwało to jakiś czas to zauroczenie...
Nie chciała wiedziec ta dziewczyna ze pod pięknymi słowami coś sie skrywa....
Nie można budowac nic nowego na popękanym fundamenice...
Nie można kupic szczęścia słowami co pokrycia nei mają...
Ty wiesz jak one działają?
Czy wiesz że po nich po policzkach łzy słone spływaja?
Nie bujam już między chmurami....
Ja naprawdę twardo stąpam po ziemi....
I wiem ze Twoje słowo już nic nie zmieni...
Zauważ tylko że ja się bardzo starałam...
Uwierzyc chciałam...
Podeptałeś tą wiarę...trudno będzie na nowo uwierzyc....
Komuś co sie wierzyc powinno....
Od początku samego......
To Ty zburzyłeś coś tak pięknego...........
W noc rozmyslania
Miałam swoje niebo
I Ty miałeś swoje
Miałam też uśmiech
I Ty miałeś swój
Miałam też łzy
I Ty też je miałeś
Ale dlaczego Ty płakałeś?
Pusty obraz nie ma skazy
Słowa to nieme wyrazy
Oczarowanie to było?
Dziś wiem...to wiara niosła marzenia
I nikt nie pomógł jej niesc...upadła
Nie uniosła...a ja myślałam
W smutku i w radości
W gniewie i złości
Wyciągnę rękę..Ty ją zauważysz
Podasz swoją...i tak we dwoje
MARZENIE
Często za miłośc płacimy serca cierpieniem
Ciemna noc do koła mnie
Odsuwam sie w cień
Lekko przymykam oczy
Obraz wiruje...tańczą ściany
Podłoga też tańczy...czerń
A miało byc inaczej...wzniośle
Jak kruche jest szczęście
Leżę i myślę,co będzie dalej
Czy znowy mają byc gorzkie żale?
O nie...nie...ja się nie poddaję
Bo co komu pisane...dostanie
Tylko nie raz trzeba troszke dłużej poczekac
Prawda o Panie?
Strony: 121