Jacendo

 
joined: 2019-03-29
...
Points104more
Next level: 
Points needed: 96
Last game
Mahjong

Mahjong

Mahjong
4 years 64 days ago

Tequlia z limonką cz. 3

Tydzień minął jak zwykle, bez większej euforii czy dramatów. Praca, powroty do domu w gigantycznych korkach. Mimo to, udało mi się nawet znaleźć czas na spotkanie z przyjaciółmi. Karolina była ostatnio bardzo zapracowana - zajęcia na uczelni, pisanie pracy, a na dodatek okazało się, że Zbyszek nie składał czczych obietnic i pomógł jej znaleźć całkiem niezłą pracę. 

Tego dnia też miała wrócić późno, więc nie chcąc spędzać kolejnego wieczoru w samotności, zaprosiłem parę znajomych. Michał był moim kolegą ze studiów, a Julitę poznaliśmy podczas Juwenaliów. Podobała mi się i zagadywałem ją cały wieczór, ale to Michał koniec końców odprowadził ją do domu i tak już zostało. Nie miałem mu tego za złe, w końcu to mój najlepszy kumpel i życzyłem mu szczęścia, choć przyznaję, z powodu mojej urażonej dumy, na jakiś  czas przestaliśmy się widywać. Na szczęście trzy miesiące później poznałem Karolinę i od tamtej pory wszystko zaczęło się lepiej układać. Mieliśmy więcej okazji do wspólnego spędzania czasu,  choć nie było to łatwe, bo jak się okazało, dziewczyny niezbyt za sobą nie przepadały. Z kolei Karolina nie lubiła kiedy wychodziłem bez niej, więc naprawdę ucieszyłem się z takiego obrotu sytuacji.

Julita zgodziła się prowadzić, więc otworzyliśmy z Michałem po browarku i pierwszy raz od dłuższego czasu mogliśmy porozmawiać, jak za dawnych dobrych czasów.  Pogadaliśmy chwilę o pracy, Michał planował zmianę, bo niekoniecznie mu się układało z szefem.

- Jemu się wydaje, że jak nie mam żony i dzieci, to ma prawo oczekiwać, że będę siedział po dwanaście godzin na dobę – narzekał – o wypłacaniu wynagrodzenia za nadgodziny już nie wspomnę – westchnął i popatrzył w sufit.

- Nie za ciekawie to wygląda – próbowałem go jakoś pocieszać, ale niewiele mogłem pomóc – mógłbyś się przenieść do nas, z tego co wiem ostatnio szukają kogoś do administrowania systemami, ale z tego co mówiłeś, masz kredyt do spłacenia, więc sam wiesz jak to jest… - pociągnąłem łyk piwa i zapatrzyłem się w ekran telewizora.  Leciał akurat jeden z programów „zrób to sam”, czyli jak zrobić cuda z kawałka sklejki i tego co znajdziesz w domu.  Julita zdążyła chyba znudzić się rozmową, bo siedziała z pilotem i przeskakiwała z kanału na kanał.

- A jak u ciebie? Gdzie Karolina? – zmienił temat, bo nie było sensu wałkować w kółko tego samego.

- Nawet nam się dobrze układa ostatnio. Kończy pisać magisterkę i znalazła nową pracę.

- No proszę! A co robi? – dopytywał Michał

- Mówiła, jest asystentką scenografa, nie pytaj mnie na czym polega jej praca, bo jak dotąd nie mieliśmy zbyt wiele czasu na to, żeby porozmawiać. Ale z tego, co zdążyła powiedzieć, na warunki pracy narzekać nie może.

 - No i to jest chyba najważniejsze – skwitował

- Wiesz, niby tak, ale przez to widujemy się ostatnio dopiero późnymi wieczorami. Czasami nawet już śpię, kiedy wraca.

- Nie przejmuj się, to chwilowe – poklepał mnie po ramieniu – skończy studia, to znajdzie normalną pracę.

- Oby… - w tym momencie zazgrzytał zamek w drzwiach. W progu stanęła Karolina, zarumieniona  i ze zwichrzonymi, rozpuszczonymi włosami. Zwykle starannie je spinała, bo nie znosiła nieładu na głowie, chociaż zawsze powtarzałem jej, ze wolę, kiedy wygląda naturalnie.

- O! O wilku mowa! – zażartował Michał – Cześć Karolcia! - ryknął tak, że aż podskoczyłem - Kopę lat! – Michał porwał ją w niedźwiedzi uścisk, wywołując tym samym szeroki uśmiech na twarzy mojej dziewczyny i zmarszczenie brwi u Julity.

- Dosyć tego ściskania – powiedziałem patrząc z udawaną złością na Michała i uwolniłem ją z objęć przyjaciela.

Odsunęła się szybko, ale zdążyłem poczuć dym papierosowy, co wydało mi się co najmniej dziwne. Przez całe studia paliłem, ale kiedy zaczęliśmy się spotykać, w końcu  zmusiła mnie, żebym rzucił, bo, jak twierdziła, nie mogła znieść tego smrodu.

- Paliłaś? – popatrzyłem na nią zaskoczony.

- Nie, no coś ty, chyba oszalałeś? – odpowiedziała szybko, ale wydawała się zmieszana  – Pewnie dlatego, że stałam ze wszystkimi w palarni i przesiąkłam dymem. Zaraz się przebiorę.

- To my się chyba będziemy już zbierać – powiedziała Julita – Michał?

- Tak, na nas już czas, a wy sobie pogadajcie, skoro ostatnio nie macie dla siebie czasu – zgodził się Michał – Trzymajcie się i do następnego razu.

- To cześć Karolcia! – rzucił na odchodnym.

- Cześć, musimy się kiedyś umówić razem, kiedy będę miała wolny wieczór – pośpiesznie pożegnała się z gośćmi i zniknęła w łazience.

Miałem  jeszcze zamiar wziąć prysznic przed snem, ale długo nie wychodziła, więc położyłem się do łóżka. Chciałem ją jeszcze o coś zapytać, ale nie doczekałem się i sam nie wiem kiedy, zasnąłem.

---

Rano już jej nie było, tylko na drzwiach lodówki wisiała karteczka:

„Sałatka na środkowej półce. Ja już jadłam, więc reszta dla Ciebie. Będę wieczorem, bo coś mi wypadło, jak wrócę to Ci wszystko opowiem. Zrób zakupy, jeśli możesz, bo lodówka jest prawie pusta. Lista na stole”

Trzymałem ją przez chwilę w dłoniach, zastanawiając się, co mi nie pasuję i nagle dotarło, czego brakuje. Zawsze na końcu dopisywaliśmy, tylko nam dobrze znany, skrót „KC”. Nie jestem wylewny, ale był to jej pomysł i zawsze jej na tym zależało, nic nie stało na przeszkodzie, żebym i ja go używał. Z czasem przekonałem się, że ten miły drobiazg, przywołuje uśmiech na twarz, nawet kiedy byliśmy z dala od siebie.

Zrobiło mi się jakoś niewyraźnie, kiedy uświadomiłem sobie, że pierwszy raz o tym zapomniała.

„Pewnie się śpieszyła” – pomyślałem i odpychając  złe myśli  i zabrałem się za jedzenie sałatki.

Przed wyjściem powkładałem jeszcze naczynia do zmywarki, bo zostały po poprzednim wieczorze, spakowałem listę i pojechałem po zakupy.

--

- Jacek? – usłyszałem znajomy, melodyjny głos za plecami.

- Agata! A co ty tu robisz, przecież to nie twoje rejony? – zapytałem zdziwiony

- Odebrałam mamę ze szpitala i przyjechałam zrobić jej zakupy. Nie było jej prawie tydzień, a mieszka sama, więc lodówka pusta.

- No popatrz, to tak jak u mnie, tylko nie mieszkam sam i nigdzie nie wyjeżdżałem – zaśmiałem się.

- Widzę, że dopiero zaczynasz, więc nie będę ci przeszkadzać. Ja jeszcze muszę wpaść na chwilę do apteki. Jesteś wolny później? – zapytała

- Poza zakupami, nie mam żadnych planów – odpowiedziałem

- To może kawa w Galerii za godzinę? Zdążysz? Nie mam za dużo czasu, u mamy na razie jest sąsiadka, ale bardzo bym chciała spędzić z tobą chwilkę  – zaproponowała. Wyczekująco  uniosła brew, tak jak to miała w zwyczaju, a mnie, mimo, że nie wydawało mi się, że o wszystkim zdążyliśmy zapomnieć, zalała fala wspomnień. Musiałem mieć bardzo głupią minę. 

- Czemu nie – odpowiedziałem szybko, nie zastanawiając się nawet – Miło będzie porozmawiać.

- To na razie – rzuciła i odwróciła się idąc w stronę kas. Patrzyłem jak odchodzi lekkim krokiem, zgrabnie poruszając… Otrząsnąłem się, bo znowu moje myśli, wędrowały w zupełnie innym kierunku, niż powinny.